Životopis benediktina Columby Marmiona (1858—1923) zachycuje významnou postavu benediktinského života na přelomu 19. a 20. století. Narodil se v Irsku, ale svůj mnišský život prožil v Evropě. Opat Placidus Wolter ho přijal do kláštera v belgickém Maredsous, který byl součástí liturgického hnutí před II. vatikánským koncilem. Po splnění různých úkolů se Dom Columba Marmion stal v roce 1909 opatem kláštera a musel vést svou komunitu během těžkých časů první světové války.
Marmion byl mistrem duchovního vedení, což vedlo k publikaci několika jeho knih, které připravil jeho sekretář Dom Raymond Thibaut. Mezi nimi jsou například Kristus — život duše (1917) a Kristus — ideál pro mnicha (1922). Jeho spisy si získaly velkou oblibu a byly přeloženy do češtiny v druhé polovině 20. století, často v katolickém samizdatu. Římská křesťanská akademie vydala výbor První z bratří (1971) a nakladatelství Krystal OP vydalo Nevěstu slova (2006).
V roce 2000 byl Columba Marmion blahoslaven papežem Janem Pavlem II. Kniha obsahuje také ukázku z jeho díla Kristus — ideál pro mnicha, které se věnuje mnišské modlitbě. Polský životopisný text historičky benediktinky M. Borkowské přeložil Jan Linka.
Szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci… – mówiła do Chrystusa
Syrofenicjanka (Mk 7,28). Co ja się kiedyś naprosiłam czcigodnej redakcji
Biblii Tynieckiej! Co się natłumaczyłam, że po polsku szczenięta pod stołem
mogą jeść z podłogi, ale nie z okruszyn; i mogą jeść okruszyny chleba
(upuszczone przez dzieci), ale nie okruszyny dzieci… Nic nie pomogło, składnia
grecka czy może wpojona w młodości łacińska okazała się silniejsza od
rodzimej, i po dziś dzień w Ewangelii Marka szczenięta jadają okruszyny
dzieci. Przynajmniej w okolicach Tyru i Sydonu; na szczęście, nie u nas. A ten
tomik to właśnie takie okruchy, sypiące się ze stołu bez ładu i składu ani (na
ogół) wzajemnego powiązania. Z jakiejś przyczyny jakiś temat domagał się
zwięzłego omówienia i powstawał tekst, którego potem nijak nie dało się
przypiąć ani przyłatać do pisanych równolegle prac obszerniejszych. Wydane
dotąd nie były; kilka trafiło już do sieci, ale niewiele. Otóż wbrew pozorom,
zagadnienia te bywały często ważne i teksty jeszcze mogą się przydać. Dlatego
porządkując swoje papiery (czas na to, kiedy się ma lat 80) pozbierałam je
wszystkie, dodałam to i owo, i zapraszam czytelnika… pod stół. Na okruchy. A
gdyby jeszcze przed moją śmiercią w którymś kolejnym wydaniu Biblii Tynieckiej
znikły te okruszyny dzieci, to sama wlezę pod ten stół i zarzut odszczekam.
Życie człowieka to droga, a zatem dokąd zmierzamy i po co żyjemy? Ktoś zapyta,
czy bardziej banalnie się już nie dało? Zgoda, ale to na pozór banalne
stwierdzenie przestaje nim być, gdy uda się nam na tej drodze odnaleźć nie
tylko własne ślady. I na to zgoda, nie trudno przecież zauważyć ślady
człowieka obok, czy pieska na smyczy. Co jednak, gdy znajdzie się też i takie,
które zostawia Niewidzialny. Kto? Niewidzialny! Na te ślady wskazuje
Czytelnikom siostra Małgorzata Borkowska OSB w niniejszym tomiku. Robi to
dlatego, że sama je odnalazła, a co ważniejsze, zrozumiała, że one dokądś
prowadzą, i stara się za nimi podążać. Czy namawia Czytelników, by zrobili
podobnie? Niekoniecznie, że namawia, ale raczej... przeczytajcie sami. Siostra
Małgorzata, znana też jako Miś lub Niedźwiedź, często martwi się kwestią kazań
księży, ale nade wszystko kwestią Boga, którego wielu traktuje, z resztą nie
tylko w kaznodziejstwie, jako temat, a nie Osobę. Nazywa to herezją naszych
czasów. Siostra Małgorzata udostępnia nam garść refleksji. Przelane na papier,
bo tak Autorka lubi najbardziej, były wygłaszane przy różnych okazjach i do
różnych środowisk. Najczęściej podczas dni skupienia i rekolekcji w klasztorze
żarnowieckim, nieraz gdzieś poza. Zakonnica rekolekcjonistka? Czy to w ogóle
możliwe? Tak. Po wydaniu przez nią Oślicy Balaama (2018) trochę zawrzało tu i
ówdzie. Od tego momentu proszona jest o taki rodzaj posługi. Okazuje się, że
wcale nie tak łatwo załapać się na wolne miejsce na rekolekcje w Żarnowcu.
Amatorów ciszy, milczenia i teologii, poprawnej teologii, nie brak. To dobry
znak! Co ciekawe, proszą Siostrę o ewangelizatorską posługę nie tylko świeccy,
ale i osoby duchowne obojga płci. Zatem dla kogo ta książka? Dla człowieka.
Życzymy Drogim Czytelnikom dobrej lektury. Niech wyostrzy ona Wasz wzrok na
ślady Niewidzialnego, które, jak się może okazać, są naprawdę bardzo blisko
nas.
W Ewangelii jest wiele pytań, które Chrystus kieruje do ludzi. Ale jest drugie
tyle takich, które ludzie kierują do Chrystusa, i wcale nie tylko ci ludzie,
którzy mieli okazję wypowiedzieć je za Jego ziemskiego życia. Panie, gdzie
mieszkasz? Panie, kto zgrzeszył, on czy jego rodzice... ? Czy tylko niewielu
będzie zbawionych? Które przykazanie jest największe? Co to znaczy „powstać z
martwych”? Przecież o to wszystko i my pytamy. Pytania, problemy. Miał swój
problem Józef po Zwiastowaniu, a gdy się ukazała gwiazda, to całkiem inny
problem mieli Mędrcy, a inny Herod, choć i dla nich, i dla niego streszczał
się ten problem w słowach: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski?” Podobnie
całkiem inny problem miały wobec grobu na Golgocie owe, jak to w pieśni
śpiewamy, trzy Maryje, a inny – arcykapłani. Kto nam kamień odwali? – albo:
jak ten kamień przytrzymać skutecznie, żeby zmarły spod niego nie zniknął. Czy
to Ty jesteś Mesjasz, Zbawiciel przysłany przez Boga? A jeśli tak, to czemu
nie schodzisz z krzyża? Przecież o to wszystko i my pytamy, chociaż nie
wszyscy o to samo, albo nie w każdym stadium naszej wędrówki o to samo. Wielu
to już zauważyło, wielu komentowało. Wolno przyłączyć się do tego nurtu.
Reguła św. Benedykta jest punktem dojścia kilkuset lat tradycji monastycznej i
monastycznych eksperymentów. Czerpie też z nich obficie i nieraz wykorzystuje
obszerne partie tekstów wcześniejszych – zwłaszcza Reguły Mistrza – ale to się
dzieje nie przez mechaniczne kopiowanie, tylko na zasadzie świadomego wyboru.
Benedykt wycina, co uważa za zbędne (a już zwłaszcza za zbyt drobiazgowe);
łączy, przestawia, dodaje – inaczej mówiąc, bierze z tradycji to i tylko to,
do czego jest rzeczywiście przekonany i co uzupełnia własnym doświadczeniem i
przemyśleniem. Dlatego jego tekst jest całością spójną, autorską, i tak też
będziemy go tutaj traktować; o ewentualnych źródłach jest sens wspominać tylko
w wypadku, jeśli mogą one pomóc w interpretacji konkretnych przepisów albo
naświetlić ich historię. Czasem także przez zestawienie kontrastowe można
uwydatnić cechy umysłu i charakteru Autora naszej reguły. Nadto, św. Benedykt
ma rzymskie wyczucie prawa i dlatego kodyfikuje przede wszystkim zewnętrzne
działanie osób prawu poddanych. Nie daje natomiast pełnego wykładu duchowości,
oprócz tego, co konieczne dla uzasadnienia prawa. Nie tworzy tego, co byśmy
nazwali teologią życia wewnętrznego, nie podaje praw rządzących rozwojem życia
modlitwy, nie mówi o wielu sprawach dla tego życia kluczowych (choćby o
Eucharystii). To nie znaczy, że nic o tym nie wie; wie dobrze, z doświadczenia
i z lektury, ale w tych sprawach, przynajmniej poza prologiem, odsyła swojego
ucznia do innych tekstów, raczej ascetycznych i modlitewnych, niż prawnych. A
więc do „naszego świętego ojca Bazylego” (który, Rzymianinem nie będąc, w
swoich Regułach te dwie dziedziny wyraźnie miesza), do Kasjana, do Augustyna…
Oczywiście, jak mówię, potrafi swoje przepisy uzasadnić teologicznie i
ascetycznie, i te uzasadnienia tworzą już pewien wyraźny zestaw priorytetów i
dążeń, który przywykliśmy nazywać duchowością benedyktyńską. Nie bójmy się
jednak uzupełniać ten zestaw nauką tych, których on wylicza jako swoich
mistrzów. Jesteśmy do tego zaproszeni / Małgorzata Borkowska OSB Małgorzata
(Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego,
tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im.
Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011
otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i
historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku
monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII
wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych
panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji
Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję
przeoryszy.
Siostra Małgorzata Borkowska nie traci czasu na frazesy. Wodolejstwo nie
wchodzi w grę. Zamiłowanie do słowa to dla niej coś więcej niż hobby filologa;
to jedna z form adoracji Niewidzialnego. Czym są Podpowiedzi? Sentencjami?
Życiowymi radami? Wszystkim po trochu. To może współczesnymi apoftegmatami?
Kiedyś robił to abba Antoni, abba Pojmen, abba Jakiśtam, a dziś kilkaset lat
po nich wypowiada je amma Małgorzata. Autorka raczej nigdy by siebie tak nie
nazwała, ale my owszem. Sędziwa mniszka z Żarnowca daje nam krótkie światła
dla życia. Myśli, które wprowadzają w głąb siebie po to, by wyprowadzić ku
Osobowemu Partnerowi Do Dialogu. Powiada: Człowiek „współczesny” przede
wszystkim powinien pamiętać, że jest człowiekiem, a dopiero potem myśleć, że
jest współczesny. Uczyć się człowieczeństwa? Wybraliśmy 365 takich „świateł”,
by pomóc w tej nauce, ale z góry uprzedzamy: to nie jest program tylko na
jeden rok.
W historii chrześcijaństwa mamy kilka dzieł literackich, które pochodzą ze
środowisk monastycznych, czytane są powszechnie do dzisiaj, i szczególnie
silnie wpłynęły na ukształtowanie się naszej duchowości, gdyż dały wyraz
ludzkiej tęsknocie za Bogiem. Najstarsze z nich to Księga starców i narosła
wokół niej literatura egipskiej pustyni. Dalej, Wyznania św. Augustyna;
zaliczam je do literatury monastycznej, gdyż autor był wedle ówczesnych pojęć
mnichem, chociaż w mieście; założył nawet wspólnotę, napisał dla niej regułę,
i jak większość Ojców Kościoła został biskupem z mnicha właśnie. Następna jest
Reguła św. Benedykta; jej nauka, ale przede wszystkim jej praktyka w
niezliczonych wspólnotach, kształtowała życie chrześcijańskie (jak pisze Rowan
Williams) przez sam fakt, że ukształtowała mnóstwo osobowości, które z kolei
kształtowały społeczeństwo. Czwarta jest księga O naśladowaniu
Chrystusa.Najwcześniejsze rękopiśmienne kopie Naśladowania pochodzą z Włoch i
oczywiście nie są przez kopistów wyraźnie datowane. Ponieważ jednak cechy
pisma i szczegóły wykonania pozwalają datować średniowieczne rękopisy z dużą
dokładnością, jest pewne, że najstarsza zachowana kopia (podkreślmy: kopia
już, nie pierwopis autorski), sporządzona w Vercelli i tam do dziś
przechowywana, powstała między rokiem 1280 a 1330. Nie później. Otóż nawet
koniec tego przedziału czasowego to jeszcze równe pół wieku przed przyjściem
na świat Tomasza a Kempis (1380-1471), któremu na północny wschód od Alp
przypisuje się do dzisiaj autorstwo tej księgi; a blisko sto lat przed jego
dojrzałą działalnością pisarską.Nie jemu jednemu zresztą przypisuje się je
mylnie. Usiłowano przez wieki przyznać to dzieło przynajmniej kilku mistykom,
zwłaszcza z epoki późnego średniowiecza, ale także paru innym autorom,
patrystycznym lub scholastycznym. Ktoś przypisał je św. Augustynowi, nie
rozumiejąc, że taki namiętny protest przeciwko traktowaniu Boga jako tematu
absolutnie by nie był uzasadniony w epoce patrystycznej; inni typowali
któregoś z mistyków niderlandzkich XIV-XV wieku; inni obstawali do niedawna
przy autorstwie Jana Gersona (Jean Charlier de Gerson, 1363-1429), nie biorąc
pod uwagę, że ten scholastyk, profesor Sorbony, absolutnie by nie mógł
napisać, że go nie obchodzą szkolne spory o rodzaje i gatunki. Od daty
pierwodruku dzieła (ok. 1472) zjawił się jeszcze jeden kandydat, kiedy to
drukarz-wydawca z Augsburga, Gunter Zainer, znalazł i wydał rękopis, w którym
na początku czytamy wyraźnie do dzisiaj (gdyż się zachował), że te cztery
traktaty zebrał (collegit) kanonik Tomasz z Kempen (1380-1471?). Zainer
zachwycił się tekstem, ale kolofon przeczytał nieuważnie i podał Tomasza jako
autora, nie zaś kopistę. I to do dziś powtarzają tak wydawcy, jak i ci uczeni,
którzy próbują osadzić książkę w XIV-wiecznej tzw. devotio moderna. O czym za
chwilę. A kopiowanie książek uprawiali wówczas nawet profesorowie
uniwersytetu, jak widzimy na przykładzie św. Jana Kantego. To był przecież
główny sposób ich nabywania.W wypadku Jana Gersona teza była o tyle
usprawiedliwiona, że aż 22 rękopisy włoskie i 5 innych (dużo, jak na
średniowieczne zwyczaje) podaje nazwisko autora; i brzmi tam ono: Joannes
Gersenus. Otóż, Gersonus czy Gersenus, różnicę zauważyć trudno, a we Francji
lepiej znano i pamiętano profesora Sorbony niż wcześniejszego o całe stulecie
(i w dodatku cudzoziemca zza Alp) Giovanniego Gerseno, opata z Vercelli. To
samo zresztą dotyczy historyków polskich. Mimo to jednak w ciągu wieków wielu
autorów, także francuskich, od Mabillona po nasze czasy, poprawnie podaje
autorstwo księgi... / Małgorzata Borkowska OSB, autorka przekładu
Zaczynamy lekturę apoftegmatów Ojców Pustyni. Czytelnik dostaje do ręki zapis
konferencji wygłaszanych w klasztorze w Żarnowcu w latach 2018–2021 i
następnie spisanych z nagrania, z pewnymi skrótami, wprowadzonymi dla
uniknięcia zbyt licznych powtórzeń. Stąd nieco gawędziarski charakter tej
książki. Jest ona mimo to częścią większego cyklu komentującego najważniejsze
dzieła literatury monastycznej, które miały szczególny wpływ tak na rozwój
życia zakonnego w chrześcijaństwie, jak i na kulturę chrześcijańską w ogóle.
Są to, w chronologicznym porządku powstawania: Księga Starców, Reguła św.
Benedykta i księga O naśladowaniu Chrystusa. Jeśli dodamy Wyznania św.
Augustyna, otrzymamy właściwie komplet najsłynniejszych w Kościele zapisów
odwiecznej tęsknoty ludzkiej do Boga. „Księga Starców” (Gerontikon) to
najstarszy zbiór nauk wczesnych monastycznych „ojców”, pierwsza zachowana
próba spisania mądrości pustyni. W czasie jej spisywania mądrość ta mogła
sobie liczyć około stu lat, więc było to dwa lub trzy pokolenia doświadczeń. I
już wtedy była na tym poziomie znajomości praw rządzących życiem duchowym i
ludzką psychiką, na którym trwa nadal. Jakiś pustelnik, może mnich wędrowny,
postanowił sobie, że zamiast chodzenia jak dotąd do ojców po słowo, lepiej
będzie mieć ich nauki dostępne i powielone na piśmie, więc on je spisze.
Ogromne przedsięwzięcie! Niektórych ojców w ogóle już nie mógł znać, zapisywał
więc to, co o nich zapamiętali uczniowie; niektórych odwiedził sam, albo
korzystał, co jest zwłaszcza możliwe w wypadku abba Pojmena, z jakichś już
porobionych pisemnych zbiorków. (Nauk abba Pojmena zachowało się wyjątkowo
dużo, i dlatego uczeni przypuszczają, że może je spisano, zanim jeszcze nasz
nieznany kompilator przystąpił do dzieła.) Kompilator chciał oczywiście swój
materiał uporządkować. Jeszcze mu nie przyszło do głowy uporządkować
tematycznie; tym bardziej chronologicznie, bo też i nie mógł wiedzieć, który
abba od którego był starszy, jeśli już obaj zmarli. Wobec tego uporządkował
materiał alfabetycznie, według greckiego oczywiście alfabetu, bo pisał po
grecku. Jego greka jest dosyć uproszczona: to greka późna, zwana mową wspólną
– koine, którą się posługiwało całe Cesarstwo Rzymskie, od Hiszpanii, aż po
granice Persji. I od Germanii aż po Egipt. W tej księdze ona jest czasami
trochę skażona przez jakieś (może koptyjskie?) naleciałości. A już na pewno
jest gramatycznie uproszczona. Czemu wspominam o języku? Alfa, beta, gamma,
delta, a więc najpierw Ojcowie na A, potem Ojcowie na B, potem Ojcowie na G,
bo gamma, potem Ojcowie na D, bo delta. Porządek według alfabetu greckiego.
Skutek jest taki, że polski czytelnik ma dodatkową trudność ze znalezieniem
któregoś z ojców, i jeżeli interesują go konkretne postacie, musi wertować
spis treści. Na szczęście dla nas: ten, którego uważano za pierwszego
pustelnika i ojca całego ruchu, Antoni Wielki, nazywał się na A, więc można go
było umieścić na samym początku. Drugą i trzecią literą imienia kompilator już
się nie przejmował, inaczej niż to jest w naszych dzisiejszych katalogach
alfabetycznych. Ponieważ, jak wspomniałam, nie ma tu porządku
chronologicznego, nie układa się też z tej księgi żadna historia zasiedlania
pustyni / Małgorzata Borkowska OSB